Świat bez życia jest niczym, a odżywia się wszystko, co żyje
Świat bez życia jest niczym, a odżywia się wszystko, co żyje
Stan świadomości kawowej Polaków jest wciąż zatrważający. Większość publicznych przybytków gastronomicznych poleca niezmiennie kawę "parzoną" lub "rozpuszczalną". Czegóż się jednak spodziewać, jeśli zalewane fusy w szklance nazywamy zwykle "kawą po turecku", mimo że kawa po turecku to napój nie mający z zaparzaniem w szklance nic wspólnego. Jednak wobec nieustających żądań kawy z fusami, które werbalizuje większość Polaków, właściciele barów i knajpek nie czują specjalnej potrzeby parzenia kawy w eleganckich ciśnieniowych ekspresach, a przecież to właśnie oni powinni krzewić kawową kulturę w narodzie kulinarnie spacyfikowanym przez komunistyczny reżim.
Co prawda źródła nie są zgodne co do początków parzenia kawy, ale wyraźnie wskazują, że pierwszymi jej plantatorami byli Arabowie. Określenie "kawa" pochodzi najpewniej ze staroarabskiego słowa "qahwah". W połowie XVI w., gdy Turcy podbili Płw. Arabski, kawa zaczęła swoją wędrówkę po świecie. Do Europy trafiła na początku XVII w. dzięki austriacko-tureckim potyczkom oraz weneckim kupcom, którzy przywieźli ją z jemeńskiego portu Mokka. Do końca XVIII w. kawę zaczęto uprawiać w większości ówczesnych kolonii, gdzie pozwalały na to warunki klimatyczne. Z tamtych rejonów importuje się ją do dziś.
Na przełomie XIX i XX w. kawę zaczęto podawać w kawiarniach, które stały się centrami życia towarzyskiego. Ze szczególną intensywnością rozkwitły na obszarze monarchii Habsburgów. Kawiarnie stały się ostoją życia towarzyskiego, ale także miejscami spotkań naukowców i artystów. We lwowskiej "Szkockiej" co wieczór spotykali się miłośnicy matematyki, którzy, skupieni wokół jednego z najsłynniejszych polskich matematyków, prof. Banacha, przy kawie udowadniali i obalali matematyczne twierdzenia. Z kolei warszawska kawiarnia "Pod Pikadorem" na Nowym Świecie skupiała grono poetów określanych mianem Skamandrytów.
Dzisiejsze dobre polskie kawiarnie zazwyczaj parzą kawę w stylu włoskim, bowiem z Włoch pochodzi większość profesjonalnego sprzętu kawiarnianego, w tym wielkie ciśnieniowe ekspresy, które niejednokrotnie stanowią ozdobę i centralny element kawiarni. Z takich ekspresów otrzymuje się aromatyczne espresso, na bazie którego przygotowuje się inne kawowe wariacje (np. caffe latte, cappuccino). W Polsce najczęściej pijemy kawę, którą przyjęło się określać mianem "crema", dzięki orzechowej piance, która tworzy się po zaparzeniu. Prawdziwe maleńkie espresso byłoby dla nas z pewnością zbyt mocne, za to Włosi chętnie piją je z dodatkiem cukru i szklaneczką wody. Austriacy wciąż wpadają do kawiarni na filiżankę melange. Francuzi rozpoczynają dzień od cafe au lait. Narody bałkańskie parzą kawę w specjalnym tygielku, zalewając zmieloną kawę z cukrem zimną wodą i kilkakrotnie doprowadzając całość do granicy wrzenia. Amerykanie z kolei chętnie pijają kawę z ekspresu przelewowego "na wynos", przemykając z tekturowym pudełkiem z wieczkiem po ulicach. Czasem dolewają do świeżo zaparzonej kawy gorącej wody (caffe Americano), co - zresztą wielce słusznie - oburza kawoszy z Europy. Jednocześnie trzeba zauważyć, że z USA do Europy przywędrowały sieci kawiarń, które propagują osobliwe napoje kawowe, którym często bliżej do deserów niż małej czarnej.
Nie sposób odpowiedzieć na pytanie, jaką kawę uznać za najlepszą, bowiem odpowiedzi byłoby pewnie tyle, ilu kawowych miłośników. Generalnie kawa dostępna na rynku to pochodzące z różnych rejonów świata odmiany arabiki i robusty lub ich mieszanki. Arabika uznawana jest za bardziej delikatną i subtelną, zaś robusta za ostrzejszą i bardziej gorzką, zawiera też więcej kofeiny. Początkującym poszukiwaczom kawowego smaku warto chyba polecić jedną z dobrych arabik, zaś konkretny region pochodzenia pozostawić do ich indywidualnych decyzji. Warto żeby zadbać o odpowiednie zmielenie ziaren, które następnie należy zaparzyć w dobrym kawowym ekspresie.